Decyzja zapadła praktycznie na tydzień, dwa przed wyjazdem, że gdziekolwiek się ruszamy 😀 Szaleńcze poszukiwania noclegu zakończone sukcesem. Warunki były 2 – samodzielny pokój z dostępem do kuchni i spokój tak bardzo potrzebny w zachowaniu balansu życiowego 🙂
Po narodzinach Jagny mocno zdziadziałem. Nie oznacza to, że straciłem chęci do życia, ale z pewnością do imprezowania i jakiegoś zgiełku owszem. Szukałem spokoju i wyciszenia, dlatego chciałem po górach biegać SAM i spędzić ten czas z rodziną :]
Obawiałem się początkowo tego wyjazdu, bo wiedziałem, że lekko nie będzie . Kiedyś obóz wyglądał w następujący sposób: śniadanie, trening, obiad, drzemka, trening, wieczorna integracja i regeneracja kiedy tylko się dało. Obecnie można powiedzieć, że schemat podobny, tylko regeneracji o wiele mniej, obowiązków poza biegowych o wiele więcej 🙂
Przyjechałem na miejsce już można powiedzieć z treningu, nie były to jakieś niebotyczne kilometraże tygodniowe. Oscylowałem do tej pory w granicach 90-100 km, na obozie wyszło tego około 30 km więcej w tygodniu. Miałem w nogach jednak bardzo dużo jakości, więc byłem głodny kilometrów kosztem właśnie treningu jakościowego. Gdy dostałem plan treningowy, to czułem jakiś wewnętrzny niepokój, że będzie to ciężko zrealizować.
Szło jednak bardzo dobrze od samego początku 🙂
Plan był jasny – 1 trening właściwy + trening popołudniowy 6-10 km w zależności, czy starczy sił, a bywało różnie.
W trakcie obozu weszło:
10 km biegu zmiennego – 3:20 / 3:50
12 km po 3:40 – na lepszym tętnie niż w płaskiej Rokietnicy
14 km po 3:49 – 2 dni po wycieczce biegowej nie spodziewałem się cudów, a tu niespodzianka.
30 km wycieczki biegowej na Szrenicę – droga pod Reglami – niebieski szlak wejście w okolicy Jagniątkowa i prosto na szczyt, powrót przez Kamieńczyk.
Trening siły biegowej, chociaż każde rozbieganie można by podciągnąć pod siłę 😀 Sprawność, 4 treningi wzmacniające i ogromna ilość spacerów. Dodatkowo codziennie po treningu zestaw techniczny.
W ciągu kilku wyjazdów z rodziną wędrowania było 21.6 km :] Także biorąc po uwagę, że spacery z Jagną na plecach nie należą do super szybkich, godzin takiego dreptania się nazbierało bardzo dużo.
Gdzie byliśmy?
- Wysoki Kamień – samochód zostawiliśmy na Zakręcie Śmierci, a naszą latorośl na szczyt niosła Aga. Kilka zawałów po drodze, ale dotarliśmy 😀 Ja tego dnia byłem po ciężkim treningu i po południu czekał mnie kolejny, więc musiałem trochę nogi oszczędzać.
- Karpacz – zapora na Łomnicy, jakiś tam wodospad po drodze i Park Miniatur Zabytków Dolnego Śląska – tutaj polecam jechać 🙂 W pakiecie odwiedziliśmy restaurację Aquakultura w Podgórzynie – pyszne jedzenie!
- Harrachov – w planie było wejście na skocznie, jednak w połowie drogi pogoda pokrzyżowała nam plany i byliśmy zmuszeni zawrócić. Poszliśmy na bardzo dobry obiad, który wszystko nam zrekompensował 😀
- Jelenia Góra – wpadliśmy po miasta po koksy i jakieś suple. Odwiedziliśmy przy okazji I Love Pizza, mega dobra i lody na rynku, a przy okazji pospacerowaliśmy po rynku.
- Czeska przygoda – Zamek Frýdštejn, Zamek Sychrov i złoty pokój ( w środku zakaz nagrywania, robienia zdjęć i oddychania 😀 wszędzie kamery, alarmy i ogólnie forteca niczym z filmu mission impossible. ) Zamek Kost i na koniec Prachowskie Skały.
Mieliśmy w planach jeszcze jeden wyjazd do Czech, ale weekend z planami treningowymi czasowo na to nie pozwolił. Odnośnie wycieczki po Czechach, to zamki jak to zamki. Jakoś wielkiego wrażenia na mnie osobiście nie zrobiły, bardziej oczy cieszyły formacje skalne i widoczki spotkane w trasie. Drogi bardzo kręte i kiepskiej jakości, a zapuszczaliśmy się chyba wszędzie gdzie się dało. Na kolejny obóz mamy już plany co jeszcze musimy zobaczyć.
Podsumowując – jeśli chcesz wybrać się na bieganie do Szklarskiej to jedź tam już z jakąś bazą treningową i co najważniejsze bez kontuzji. Na obóz nie możesz jechać zmęczony, a na nim nie możesz zajeżdżać się w trupa. Masz się ładować, a sztuką jest tak ułożyć trening, żeby tego dokonać 🙂 Samo bieganie po tak zróżnicowanym terenie i na wysokości da Ci bodziec treningowy, także jadąc tam miejcie to na uwadze. Słuchajcie organizmu, a obóz odda Wam w sezonie!
O moje plany zadbał Arturek i wyszło to bardzo pozytywnie, to było 10 dobrze przepracowanych dni. Chociaż przed niektórymi treningami czułem duży respekt, to jakoś ten tryb obozowy mobilizował mnie podwójnie i szło tak jak sobie trener założył.
KONKURS – wpisz w komentarzu pod postem na facebooku różnicę czasu między pierwszym zawodnikiem, a mną podczas Biegu Fabrykanta, w którym wezmę udział w najbliższą sobotę 🙂
Format odpowiedzi – minuty:sekundy – xx:yy
Bawimy się do soboty 18:30. Wyniki ogłoszę w niedzielę. Wygrywa 1 osoba, która jako pierwsza będzie najbliżej tej różnicy, bądź uda jej się trafić idealnie.
Do wygrania jest 3 miesięczna opieka trenerska pod moim okiem, zapraszam do zabawy i wejdź do społeczności #zaliniąmety 🙂
2 komentarze “Obóz rodzinno-biegowy Szklarska Poręba 2019”
Dzięki za relacje. Szczególnie za to co można robić poza bieganiem.
Typuję różnicę czasu 4:00
01:55